wtorek, 8 października 2019

Trudny temat okiem starszej pani.

To będzie kontrowersyjny bardzo wpis. Odwrócą się do mnie plecami młode aktywne kobiety.
A ja po prostu napiszę o moich kilkuletnich spostrzeżeniach dotyczących życia kobiet.
Od wielu lat kobiety walczą o równouprawnienie z mężczyznami. W różnych dziedzinach życia zawodowego, społecznego i rodzinnego. I o tym życiu rodzinnym chciałabym kilka słów napisać.
Od zarania dziejów we wszystkich kulturach i religiach istnieje podział ról. Męskie i żeńskie .
Przez wieki kobieta była strażniczką domowego ogniska.
Przez wieki kobieta dbała o dom, dzieci, męża. O rodzinę a nawet o służbę. I rzadko kiedy nie dawała sobie rady.
Udawało się to kobietom z miasta, ze wsi, z dworu .
Fakt, że bogatsze miały pomoc w osobach opiekunek, służby i kucharek. Ale i tak pani domu była głównodowodzącą. I jak ona rządziła, tak działo się w jej domu.
To, że nie pracowała zawodowo ( chociaż często biedniejszym się zdarzało), to nie znaczy, że leżała i pachniała. Takie tez bywały zawsze, ale nie o nich mowa.
A więc cały trud z rodzeniem dzieci, ich wychowaniem, przygotowaniem do nauki i życia spoczywał na barkach matki. Cały trud z ukształtowaniem mężczyzny w roli męża spoczywał na barkach  żony. No i jeszcze rola kochanki, aby "jadał " w domu.
Do tego musiała kobieta dbać o dom, kasę i spiżarnię.
I najczęściej dawała sobie świetnie radę. Do tej roli przygotowywana była przez swoje poprzedniczki. Swoje babcie, matki, siostry i...teściowe.
Łatwiej to było niż teraz, bo ... rodziny były wielopokoleniowe i często mieszkały w jednym domu.

A współczesne kobiety mają trudniej. Mieszkają bardzo, bardzo często oddzielnie. Z dala o babć,  matek, sióstr. O teściowych nie wspomnę, bo " jak najdalej"
Współczesne kobiety "muszą" być niezależne. I mentalnie i finansowo i zawodowo.
Nikt nie ma prawa mówić im jak mają kierować swoim życiem, bo one wiedzą najlepiej.
Lepiej od swoich babć, matek . A teściowej zdanie w ogóle się nie liczy.
Mąż też niewiele ma do powiedzenia. Mąż robi dzieci ( jeśli kobieta tego chce) i zarabia pieniądze.
Nie, nie bronię mężczyzn. Ale tak ogólnie wygląda. Owszem są wyjątki. I one świadczą o regule.
Kobiety chcą wszystko zrobić same. Ot, takie współczesne Zosie-Samosie. I nie dają rady. A potem wypalają się, są zmęczone, mają depresję.
Zmieniają mężów, pracę, miejsce zamieszkania. I nic to nie pomaga.
One po prostu odbiegły od swojej spokojnie wypełnianej roli zony, matki i kochanki. To im w pewnym okresie nie wystarczało.

Każda kobieta, która stawia ponad wszystko rodzinę , uważana jest za otumanioną kurę domową. Głupią, naiwną i ciemną.
Nie ważne, że w jej domu panuje spokój, harmonia i ład.
Nie ważne, że ma czas dla dzieci, dla męża i dla siebie. To nie prawda, ze cały dzień siedzi w kuchni. Bo nauczy się ten czas organizować i wszystko uporządkować. A przede wszystkim ma czas na wychowywanie dzieci.
Dzieci nie ganiają samotnie po ulicach, mają czas na odrabianie lekcji i na zabawę. Bo mama zawsze wszystko ułoży. Jeśli tylko zechce.

I nie rozumiem też nazywania patologią rodzin , w których matka pozostaje w domu i pobiera zasiłki. Te zasiłki pomagają dzieciom w rozwoju zainteresowań. Nie koniecznie tak jest jak często mówi się, że są przeznaczane na alkohol. Ja osobiście nie znam rodzin, w których tak się dzieje.
A znam rodziny, w których dzieci chodzą do kin, teatrów, na dodatkowe zajęcia., kolonie.

A rodzice cieszą się, że pomimo niskich dochodów mogą im to zabezpieczyć.

I na koniec... szczęśliwe dzieci, to szczęśliwe matki i szczęśliwe kobiety. Spełnione w swojej odwiecznej roli.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz