piątek, 12 lutego 2016

Tydzień za nami. Daję radę.

Jak ten czas szybko leci. Już tydzień minął jak mama jest w domu. Wszystko mnie przerażało.
Począwszy od karmienia i pojenia a skończywszy na przewijaniu i myciu.
Mama już pierwszego dnia wyjęła sobie sondę. Więc karmię ją strzykawką. Ale już nie chce jeść. I nie wiem czy kaprysi bo jej nie smakuje, czy nie może przełykać. Wciskam jej 50 ml. I bez znaczenia czy to mleko z kaszką, sok, zupa czy woda.
Mamy już pielęgniarkę. Była dwa razy. Pokazała mi jak myć mamę. I przy wielkiej pomocy Oli zrobiłyśmy to. Może nie było fachowo ale mama jest odświeżona. I pościel udało nam się zmienić. Co przy braku współpracy ze strony mamy wcale nie było łatwo.
Mamy całoroczne zlecenie na pieluchy, cewniki i woreczki. Dzisiaj mąż przytargał ze sklepu medycznego 60 pieluch.
Przekładam mamę na drugą stronę co 3 godziny, masuję ręce i stopy.
Zeszła opuchlizna z lewej dłoni.. A była jak balon. Smarowałam Altacetem. I podaję Ibufen.
Czasem poruszy ręką. Ale generalnie nie rusza się. No i krzyczy przy każdej próbie przewrócenia jej czy zmiany koszulki albo pieluchy. O jęczeniu już nie wspomnę, bo przyzwyczaiłam się.
Jeśli jutro i pojutrze nie będzie jadła, to poproszę pielęgniarkę o założenie sondy. Ale to też nie jest wyjście idealne, bo trzeba będzie przywiązywać jej ręce aby tej sondy nie wyciągała.
I nabieram powietrza, wdechów kilka robię i do przodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz