niedziela, 3 września 2017

Nadszedł czas gdy ocieram się o śmierć.

65 lat to jest wiek, w którym ciągle ocieram się o śmierć i choroby.
Niby nie oddaję się takim rozmyślaniom. Ale one same przychodzą. Przychodzą za sprawą wiadomości o odejściu znajomych, sąsiadów, członków rodziny.
Często odchodzą osoby, które długo chorowały i ich odejście jest wybawieniem dla nich i rodziny. Ale zdarzają się odejścia nagłe. Tak było z naszym sąsiadem. Zmarł tragicznie , zostawiając zonę, dorosłe córki i małych wnuków. Jego najbliżsi nie byli przygotowani na jego śmierć i nie mogą się z nią pogodzić. A sąsiad zmarł tragicznie we własnym mieszkaniu. I nie było to samobójstwo.
Dramat!!! Do dzisiaj nie mogę pogodzić się, że Kazia już nie ma. Nie spotkam go na podwórku, w klatce, nie pożartujemy sobie i nie pogadamy o wnukach.
Od paru dni choruje też sąsiadka. Ma zadawnioną chorobę nowotworową. Jeszcze nie dawno "ganiała" a teraz jest w szpitalu po operacji. I prawdę mówiąc szykuje się do przejścia na drugą stronę.
A do tego coraz częściej w mediach przekazują nam smutne wiadomości o znanych ludziach naszego pokolenia.
Wiem, ze w każdym pokoleniu są ludzie mądrzy i zdolni. Ale jest żal tych naszych artystów, piosenkarzy, aktorów, dziennikarzy, podróżników.
I będzie tak coraz częściej.

2 komentarze:

  1. Wandula, ale Ciebie dopadło...........

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja młodsza siostra odeszła w sierpniu w wieku 60 lat i nie nacieszyła się za długo wnukami . Wniosek z tego że trzeba korzystać z życia póki ono jest .

    OdpowiedzUsuń