piątek, 19 lutego 2016

Dziwne odczucia....

...gdy wiele osób z którymi rozmawiam o chorobie mamy przygotowuje mnie na jej śmierć. A ja tego nie czuję.
Wczoraj pielęgniarka spytała mnie czy wiem co mam robić w przypadku gdy mama odejdzie. Poinformowała gdzie mam w pierwszej kolejności dzwonić i co załatwiać. Po jej wyjściu weszłam na odpowiednie forum w internecie. Wszystko to co powiedziała Pani Celinka pokrywało się z informacjami jakie znalazłam na forum.
Wiem, że z każdym dniem zbliża się ta chwila. Ale nie czuję tego. Widzę codzienne zmiany w mamie. Ale nie czuję jej zbliżającej się śmierci.
Mam niemiłe stosunki z rodziną Jędrusia. I chcę zrobić ( znów) krok aby scementować tę rodzinę. Chcę ( gdy już zajdzie taka potrzeba) powiadomić ich o pogrzebie i zaprosić ich na obiad w domu.
Jak oni zareagują, to już naprawdę bez znaczenia. Jeśli przyjdą, będę bardzo szczęśliwa, że znów będziemy stanowić rodzinę. Ale jeśli nie przyjdą, to nie będę z tego powodu rozpaczać. I też zamknę ten rozdział w swoim rodzinnym życiu.
Myślę o tym i o sprawach finansowych ( długi mamy) i niby wiem co mam robić, ale boję się tego wszystkiego.
Pani Celinka radzi mi iść z wizytą do psychiatry. Mam już zarezerwowaną kolejkę od grudnia. I chyba wybiorę się. Bo obawiam się, że jednak nie dam rady i pęknę w najmniej odpowiednim momencie. Już teraz łapię się na typowych objawach zbliżającej się depresji. Nie wychodzę z domu , bo mi się nie chce. Nie dbam o siebie, bo mi się nie chce. Do wszystkiego zmuszam się. Nawet do gotowania. A przecież to bardzo, bardzo lubiłam. Niby trzymam się a jednak mam coraz częściej słabe momenty.
A przecież wszystko jest jeszcze przede mną

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz